Pewnie nie raz zdarzyło Ci się powiedzieć, że fajnie, gdyby doba miała 48h. Jestem przekonana, że nawet w takim przypadku odczułbyś brak czasu. Dlaczego? Odkryłam, że kluczem do sukcesu jest planowanie, przed którym całe życie mocno się wzbraniałam.
Nie jest tak, że wszystko musisz mieć zaplanowane, co do minuty. Dobrze, kiedy masz ogólny plan dnia, tygodnia (do miesiąca jeszcze nie doszłam) – zwłaszcza przy pracy na 3 etaty w moim przypadku. Brak planu zwykle sprawiał, że przytłaczał mnie ogrom obowiązków, w efekcie czego samo zastanawianie się nad tym, co powinnam zrobić, zajmowało mi naprawdę sporo czasu – cennego czasu.
Od poniedziałku do piątku zaplanowany mam czas od godziny 8 do 16 – gdzie pracuję na etacie w biurze. Wpisuję więc do kalendarza zajęty czas. Zwykle 2 godziny 16-18 przeznaczam na obiad i odpoczynek. Do zaplanowania pozostaje więc reszta – tutaj wiele zależy od tego ile mam zleceń w drugiej pracy Copywritera. Jeżeli tych zleceń jest sporo, to zwykle siadam o 18 i piszę – mniej więcej do 20. Nie siedzę już jednak po nocach. Jasno wszystko zapisuję w kalendarzu – w niedzielę lub poniedziałek, by wiedzieć jak układa mi się tydzień. Zostawiam też mały zapas czasowy, czyli ok. 1h dziennie na zlecenia dodatkowe – mniejsze. Tutaj też trwa proces planowania. Jeżeli mam 2 dni na wykonanie zlecenie, to planuję ¾ zlecenia na pierwszy dzień, ¼ zlecenia na drugi dzień + ewentualne poprawki. Dzięki temu zlecenia idą mi naprawdę szybko – zwłaszcza kiedy pomaga mi mąż – on także pisze i robi to całkiem nieźle.
Ponieważ na początku roku postanowiłam, że będę dbała o zdrowie i formę to i na to znajduję czas. Kiedy kończę pracę o 20/21 – włączam ulubiony serial na Netflxie, wsiadam na 35-40 minut na rowerek treningowy (połączenie przyjemnego z pożytecznym). Po oglądnięciu filmu włączam muzykę i na słuchawki i jadę z treningiem wybranej części ciała 15-20 minut.
Czy tak wygląda każdy dzień? Jasne, że nie – ale większość. Zdarza się, że mam tylko 3 dni z dodatkowymi zleceniami. 2 dni pozostają więc wolne – wtedy zwykle idziemy do kina lub spędzamy czasem wspólnie z mężem.
A co z weekendami?
Muszę przyznać, że mało wiem na temat wolnych weekendów. Pracuję jako nauczyciel w szkole policealnej, więc zwykle 2 weekendy w miesiącu prowadzę zajęcia ze słuchaczami – czasem krócej, czasem dłużej. Mam też swoje studia podyplomowe – zwykle raz w miesiącu. Średnio więc mamy jeden całkiem wolny weekend w miesiącu – którego nie planuję, odpoczywam!
Gdybym miała określić, co najbardziej pomaga mi w panowaniu nad swoim czasem – powiedziałabym, że spisanie całego tygodnia, obowiązków i pewien rytm, który sobie wyznaczyłam. To jednak mój sposób na okiełznanie doby – dla mnie jest dobry, jeżeli chcesz – wypróbuj go, może okaże się dobry i dla Ciebie.
Bardzo cenna uwaga o tym, że nie zarywasz nocy. Łapanie godzin nocnych prędzej czy później kończy się stresem i problemami ze zdrowiem. Gratuluję dobrej organizacji przy takiej liczbie zajęć!
Po kilku latach pracy po nocach przekonałam się, że faktycznie przekłada się to na funkcjonowanie – gorsza praca organizmu była widoczna: problemy z cerą, z żołądkiem. Stawiam jednak na zdrowie – mamy jedno życie 🙂
Ja gdy mama natłok zadań, nie wyobrażam sobie bez planowania .
Pomaga mi to wszytko uporządkować poukładać ale wiem że najwięcej zadań które są zaplanowane tym więcej uda mi się zrobić .
Pozdrawiam
Co ciekawe ja zdecydowanie lepiej radzę sobie, kiedy mam więcej zajęć 🙂
Cześć! Uwielbiam czytać i inspirować się jak inni planują swój czas. U mnie wygląda to bardzo podobnie, poza weekendem, w których jeden dzień odpoczywam, a drugi zwykle pracuję nad stroną. Pozdrowienia!
Ja lubię też oglądać kalendarze, plannery itd 🙂